Wesela domowe

         blog_gn_334926_5833985_tr_obraczka Okres Wielkanocy to podobno dobry czas na Ślub. Takie jest powszechne „wierzenie ludowe”. Bo to okres kojarzony z początkiem życia, nowego życia. Radości i tworzenia nowej rzeczywistości. A ponadto, kończy się długi okres Wielkiego Postu i wreszcie można się zabawić! Bo cóż to za ślub bez Wesela, no nie???

         Ale gdzie takie Wesele urządzić? Szczęśliwi mieszkańcy wsi mieli obszerne podwórka, ogrody ba…  nawet… stodoły /!/, gdzie ustawiano stoły, a i miejsca do tańca nie brakowało. Takie urocze „garden party…”

          A cóż miały począć blokowe mieszczuchy ????  Wynająć salę gimnastyczną w pobliskiej szkole lub…. zaprosić gości weselnych do mieszkania! I tak się najczęściej to odbywało.

          Pierwszym symptomem zbliżającego się w sąsiedztwie Wesela było wykupienie kilku skrzynek Oranżady w osiedlowym sklepie. Nikt nie kupował większej ilości tego, jedynego zresztą  napoju, w takich ilościach – z innego powodu.

 blog_gn_334926_5833985_tr_oranzada

          Wcale nie było zwyczaju picia czegokolwiek innego niż : kompot, herbata , ewentualnie kawa, ale to raczej tak „od święta”. A oranżada to był napój ekskluzywny raczej , czyż nie ?

Potem, pod blok zajeżdżał sznur taksówek /też produkt ekskluzywny nie na „co dzień”/ . Pani Młoda, cała w welonach i falbanach , dumnie kroczyła osiedlowym chodnikiem., odprowadzana wzrokiem sąsiadów czających się za firankami wszystkich okolicznych okien. Niekiedy, gdy Rodzina miała gest, przygrywała Kapela Podwórkowa. Wtedy już całe osiedle wiedziało kto się Ż e n i   …. / i z kim…./ !!!

      Gorzej bywało w późniejszym okresie, tzw „octowym”. Wtedy przygotowania zacząć należało od wyłudzenia od rodziny i znajomych „kartek na alkohol” – nie od razu był specjalny „ślubny” przydział wódki. Skupowano trunek systematycznie miesiąc po miesiącu i podobnie jak pozostałe składniki weselnego menu składowano w szafach, tapczanach oraz specjalnie na tą okoliczność zdobytych zamrażarkach.

Gości trzeba było pomieścić w metrażu ok 50 m kw – to sztuka nie lada.

Niektórzy wynosili na korytarz i do piwnic domowe sprzęty, pożyczali ze szkół i świetlic stoły i krzesła. Przy dobrej organizacji , w takim mieszkaniu można było pomieścić około 40 osób. Na siedząco, oczywiście. Przemieszczanie się gości było dość ryzykowne i skomplikowane. Nie wspomnę nawet o tańcach !

Nie wspomnę też o przeżyciach biednych sąsiadów, nad głowami których właśnie takie Wesele się odbywało…Ale nikt specjalnie nie interweniował wiedząc, że na niego też przyjdzie kolej … i trudno!

I ja na takim Weselu byłam, wódkę „przepalankę” piłam, a co zapamiętałam to opowiedziałam….

 blog_gn_334926_5833985_tr_z4123449x

35 myśli na temat “Wesela domowe

  1. Witaj Bet, własnego wesela nie miałam (byłam w żałobie), ale bywałam na „weselach w bloku”. W drugiej połowie lat szęćdziesiątych, to nawet nie było specjalnych problemów z zaopatrzeniem stołu, tragedia byl brak miejsca.Pamiętam wesele, na którym tyłek mnie juz bolał od ciągłego siedzenia, bo usadzono nas za stołem na takiej długasnej ławie sprytnie wytapicerowanej kocem i jakimś płótnem leżakowym.Posługiwanie sie sztućcami było dużą sztuką, bo siedziała sie na „ścisk”.Nie wiem dlaczego, ale na każdym weselu była niesmiertelna sałatka jarzynowa oblana sosem majonezowo-musztardowym, oczywiście półmiski wędlin pokrojonych w plastry oraz mięsa na zimno, sałatka pomidorowa i ogórki kwaszone (jesienia i zimą, świeże – latem, zimą zawsze podawano coś na gorąco, nie wiem dlaczego prawie zawsze był to kurczak czymś-tam faszerowany i biały barszcz do popicia. Za czasów Gierka nastała moda na wynajmowanie sal w restauracjach i jeśli się dobrze wytargowano, nie wypadało to wiele drożej niz w domu, a potańczyc można było i chata nie była do sprzątania przez tydzień. Potem (cały czas mam na myśli Warszawę), gdy nastał czas Pewexu , a wódecznośc była na kartki, wódke nabywano w Pewexie.Zreszta tam tez nie bylo lekko,bo można było co najwyżej 1 skrzynke nabyc i to na hasło wesele, poparte jakims świstkiem. Ale wtedy to większośc starała sie wynajmowac salew restauracji lub kawiarni. Teraz nastała era „domów weselnych”:.W okolicach Warszawy jest ich sporo, ale nie wzystkie ciesza sie renomą. Taki, który zapewnia naprawdę dobry katering, ma ładną salę, zapewnia dobra orkiestrę, to ma klientów zapisanych niemal na rok z góry. I właściwie wpierw zabukowac należy miejsce na wesele, a termin ślubu dopasowuje sie do tej daty.Pozdrawiam, 🙂

    Polubienie

  2. Dziękuję za wyczerpujący komentarz. Tak, sałatka jarzynowa to nieśmiertelny klasyk po dziś dzień. W naszym regionie jest jeszcze rosół z makaronem „na wejście” a dalej…to już wg życzeń. Na jednym z wesel z okresu wczesnego kapitalizmu naszego, już w wynajętej sali, dla gości kładziono na stołach paczki papierosów obok butelek z wódką. Tak, aby gościom niczego nie brakowało!!!!

    Polubienie

  3. wesela w czasie które opisuje Bet to były kartki na mięsko, alkohol chyba nawet i na obrączki, a potem kredyty „dla młodych małżeństw” z tego co pamiętam były chyba wymogi aby panna młoda nie przekroczyła 35 lat hi hi hi hi

    Polubienie

  4. Limitu wieku nie pamiętam, ale nie interesował mnie bo młodziutka byłam….gdzie tam do 30 -tki!A obrączki kupowano bardzo często w ZSRR – jakoś tam jeździło się „handlowo”… Obrączki były takie strasznie szerokie na 1 centymetr i grube – chodziło pewnie o wagę złota….Takie obrączki były modne w tym czasie ale wiele osób przerabiało je u Jubilera. Ja miałam obrączki o takim rodowodzie, złota starczyło jeszcze na pierścionek.

    Polubienie

  5. A w moich stronach mówi się, żeby wziąć ślub w miesiącu mającym w nazwie literę „r”. Zgodnie z przesądem uważają, że jest to gwarancja małżeńskiego szczęścia. Osobiście w przesądy nie wierzę i najpiękniejszym miesiącem dla mnie na ślub byłby maj – miesiąc – nie wiem dlaczego kategorycznie zakazany.

    Polubienie

  6. Cóż ludzie „czepiają” się wszystkiego żeby zaklepać szczęście…gdyby to jeszcze realne było, a wiemy że nie ma absolutnie żadnego znaczenia.

    Polubienie

  7. Ślub brałam w czasach późnego Gierka, wesele było w restauracji, ale do ślubu za to jechałam Syrenką 105 L (biegi w podłodze, to był istny cud techniki na tamte czasy). Niestety jakos nam na taxi w postaci Duzego Fiata nie starczyło. Ale dobrze mi sie w życiu ułożyło, teraz mam autko do swojej dyspozycji.

    Polubienie

  8. Najlepszy dowód,że szczęście nie zależy od zasobności portfela, gratuluję! Pozdrawiam bardzo !

    Polubienie

  9. Witam bardzo serdecznie:) Od czasu do czasu zagladam i w końcu zdecydowałam się coś nabazgrac:) Czasy PRL-u pamiętam tak, jak mogła je zapamiętać nastolatka ze szkoły podstawowej. Na weselu w bloku co prawda nigdy nie byłam, ale pamiętam takowe u sąsiadów. W zaprzyjaźnionych mieszkaniach (w tym i u nas) nie było krzeseł, stołów i większej częsci zastawy stołowej:)) Pamiętam za to doskonale wesele mojej kuzynki. Wybudowano na podwórku wielką „tancbudę”, orkiestra zainstalowała sie w stodole, a w przygotowania nie tylko zaangażowana była cała rodzina ale i pół wsi. I to było najwspanialsze wesele, na jakim byłam. Takie naprawdę swojskie i rodzinne.Czytałam teżTwój post o komuniach. Mogę do niego dodać jedynie tyle, że nasze komunie (moje i rodzeństwa) były w domu, za to mój Brat już od roku ma zamówioną restaurację dla swego syna, który do komunii idzie .. dopiero za rok w maju…. Szok.Pozdrawiam serdecznie, effka- http://zapiski-niesforne.blog.onet.pl/

    Polubienie

  10. No to ja Ciebie Nolu przebiję 😉 :)))Na mój ślub nawet Syrenka się nie znalazła. Szłam do ślubu na piechotę, w zimie, w sukience z krempliny (cudo na owe czasy! Tkanina – szał z Peweksu!), w kozaczkach i w palcie.

    Polubienie

  11. Ale super temat:) Wesele…. no nie, najpierw kilka zdań o ślubie cywilnym. Urząd Stanu Cywilnego w Podgórzu. Jesteśmy ostatnią parą. Orkiestra przygrywa znane przeboje. Mój Jędrek podchodzi do muzyków, konspiracyjny szept i….orkiestra pakuje instrumenty. Pytam o co chodzi, a Jędrek wyjaśnia – „zapłaciłem im…żeby nie grali”.Wesele …oczywiście wędliny na kartki. Szynkę konserwową zdobyłam!!! Uwierzycie? Przyjęcie skromniutkiew mieszkaniu. Jesteśmy szczęśliwi od 20 lat!!!!!!!

    Polubienie

  12. Wiem to wszystko z autopsji, slub brałam 33 lata temu. Przyjęcie było w domu na ….15 osób razem z nami. Jakoś nigdy ani mnie ani mężowi nie zależało na hucznym weselu. Do slubu jechaliśmy Wołgą z postoju a goście szli na piechotę. Był obiad, był tort, jakieś przystawki ,oranżady jakoś nie pamiętam. W każdym razie goście balowali do białego rana.No i zyjemy tyle lat w bardzo udanym związku. Córkę zenilismy juz po nowemu – elegancki lokal, przystrojona limuzyna, orkiestra, 50 osób a po roku…rozwód.

    Polubienie

  13. Witaj w peerelu! Miło,że zaglądasz, może rozgościsz się bardziej ??????? Dziękuję za komentarz i pozdrawiam !

    Polubienie

  14. Pamiętam, pamiętam, głowę mam rodem z peerel a więc mocną! Czy ktoś jeszcze dziś robi „przepalankę”?Pozdrawiam „trzeźwo” !

    Polubienie

  15. Ja wybrałam wersję „LUX” bo sławny wówczas Pałac Ślubów. Aby zaklepać termin ślubu trzeba było stać w długiej kolejce od bladego świtu a może nawet nocą…nie pamiętam dokładnie. Kolejkę trzymali dzielnie Panowie a Narzeczone poiły ich herbatkami z termosów… to pamiętam !Ale żadnego wpływu na szczęście to nie miało….. Gratuluję więc WAM szczęścia i dobrego gustu muzycznego !

    Polubienie

  16. Z tym limitem dotyczącym możliwości otrzymania kredytu dla młodych małżeństw to prawda.Nie pamiętam wieku po przekroczeniu którego nie otrzymywało się kredytu,ale był

    Polubienie

  17. Wesela domowe,czy w „Remizie”-to było to.Rosół z prawdziwych wiejskich kur,mięsko ze świniaczka własnego chowu.Wędliny wspominam z łezką w oku.Dwa lata temu byliśmy z żoną i synem na weselu kuzynki w „lokalu”,wszystko sztuczne podbarwiane,mięsa ,zupki-ochyda,warzywa i owoce jechały ropą(Holandia).Aż 5 posiłków na gorąco(po co-dlaczego),przecierz to wesele,a nie konkurs obżarstwa.3/4na półmiskach zostało(marnotrastwo).Zespół grał-GŁOŚNO.O piątej zmyliśmy się po angielsku-umęczeni hałasem,żarciem i „gdzie te prywatki nie zapomiane”

    Polubienie

  18. I tu też mamy charakterystyczną różnicę pokoleniową – dziś małżęństwo 35 latków to młode małżeństwo a kiedyś……ślub brały pary w wieku 20 do 27 lat. W okolicach 35 lat to już były dojrzałe „stadła” otoczone dziećmi.

    Polubienie

  19. Podpisuję się pod tym dwoma rękami ! Całkowita racja!. Niedługo czeka mnie „współczesne” wesele na wsi. Zapowiada się ciekawa mieszanka nowego z tradycją – obiecuję relację!Pozdrowienia!

    Polubienie

  20. tak, zgadza się, 35 lat. Górna granica wieku. A… była jeszcze odmiana tego kredytu dla…samotnych matek SM i MM, tak sie te kredyty nazywały.. no i jeszcze tzreba było miec ręczycielii można było wziąść 100, 150 lub 200 tysięcy… w zależności od…różnych rzeczy… a potem zapisać sie w kolejke na..meble, pralki ,lodówki.. telewizory które to dobra były właśnie na MM tylko dostępne… przychodziła kolejka i trzeba było brać co stało na sklepie…bo następni czekali, a i jeszcze można było troszke dopłacić gotówką, zeby mniej kredytu „zuyć…jak moja mama go brała miałam 10 lat ale pamiętam a wy co? skleroza?

    Polubienie

  21. Widzisz, jak dobrze,że jesteś i przypomniałaś nam o tych kredytach??? Ja nie brałam takiego więc nie mam wiedzy. A le meble kupowałam „na talon”…Ależ była radość choć naturalnie nie można było wybierać – przywieźli to co akurat było. Ale służyły długo…….

    Polubienie

  22. Moja ciocia miała wesele w domu mojej babci. Na 57mk2, w jednym pokoju stały stoły i krzesła dla 50 gości (nie wiem jakim cudem bo dzisiaj ciężko tam znaleźć miejsce na cokolwiek , w drugim pokoju przygrywała ORKIESTRA i tam się tańczyło, w kuchni jak to w kuchni wiadomo, a łazienka była toaletą i palarnią w jednym. Dodam jeszcze, że na balkonie była spiżarnia. Dobrze, że mnie wtedy nie było na świecie….

    Polubienie

  23. Witaj Mariko, każdy czas ma swój „urok” – my to wspominamy teraz z uśmiechem w myśl zasady ” było, minęło” i wierz mi,że nawet w takich trudnych warunkach bawiliśmy się całkiem nieżle. Udanego Wesela życzę/ na wypadek gdy to jeszcze przyszłość dla Ciebie/

    Polubienie

  24. Wow, trafiłam tu przypadkiem, ale „jestem w temacie” Podobno byłam mistrzem przepalanki. Robiłam ją zwykle, by swojski bimber zamienić na nieco szlachetniejszy trunek. Bimberek z przepalanką o smaku kawy, kakao, rodzynek. Szkoda, ze dziś nie pijam alkoholu. Pozdrawiam. Jeszcze tu wrócę. Bea

    Polubienie

  25. Ciekawa jestem co sądzicie o Systemie Reklamy Kontekstowej LinkPower.pl.Firma dopiero wchodzi na rynek ale działają bardzo dynamicznie i mają już wielu klientów.Do tego oferują nawet reklamę za darmo w swoim systemie Reklamy Kontekstowej LinkPower.plAdres ich strony http://linkpower.pl

    Polubienie

  26. Ciekawa jestem co sądzicie o Systemie Reklamy Kontekstowej LinkPower.pl.Firma dopiero wchodzi na rynek ale działają bardzo dynamicznie i mają już wielu klientów.Do tego oferują nawet reklamę za darmo w swoim systemie Reklamy Kontekstowej LinkPower.plAdres ich strony http://linkpower.pl

    Polubienie

Dodaj komentarz