Idzie zima

        Kalendarz jest nieubłagany. Zima nadchodzi i niech nas nie zwiedzie kolejny, ciepły dzień 1 Listopada. Ocieplenie klimatu, a może po prostu łut szczęścia sprawia, że  na cmentarne wizyty nie zakładamy już futer i kożuchów. Chryzantemy nie przymarzają do kamiennych płyt grobowców, a zniczy nie zasypuje śnieg.

    klikiem powiększysz zdjęcie i znajdziesz się w lesie…

      Pan Listopad jest łaskawy, ale jednak otwiera sezon zimowy. Już za moment rusza bożonarodzeniowy przemysł. Mikołaje i choinkowe bombki muszą wykonać swoją normę obecności w supermarketach. Nie ma sensu na to narzekać bo praw handlu nie zmienimy. Można jednak powspominać o dawnych sposobach przygotowań do zimy.

      Spiżarnie już zapełnione konfiturami i kompotami. Kapusty zakiszone – tu obowiązuje ścisły termin do 1 listopada. Potem już żadne kiszenie nie ma prawa się udać. Ziemniaki i warzywa zakopcowane. Futrzane czapy i ciepłe botki w gotowości. Swetry i szale przeniesione na front szafy zastąpiły letnie sukienki i sandałki.

 Teraz czas na ocieplanie mieszkań. Najważniejsze były okna. Koniecznie trzeba uszczelnić często wypaczone drewniane futryny. Kto miał okna podwójne, układał pomiędzy  kwaterami przemyślnie uszyte wałki z gałganków. Czasem bardzo grubaśne, kolorowe. Gospodynie wiejskie utykały szczeliny wałeczkami słomy oraz watą. Ten proces nazywano nieraz „obciszaniem”…

Miejskie okna z podwójnymi szybami skręcanymi na śruby wymagały często uszczelniania za pomocą paseczków z gąbki. Kupowało się krążki takiej gąbki z taśmą samoprzylepną. Ale przylepianie uszczelek poprzedzało dokładne mycie szyb oraz uzupełnianie ubytków kitu. Czy ktoś pamięta jeszcze kit do okien? Plastyczna masa w kolorze cegły, twardniejąca pod wpływem powietrza na kamień i z czasem bardzo podatna na wykruszanie. Szyby mocowane takim zestarzałym kitem dźwięcznie brzęczały… i groziły wypadnięciem. A tu zima za pasem! Kit trzeba uzupełnić, szyby umyć i przykleić uszczelki. W większe szczeliny wypaczonych ram wtykamy grube kawałki gąbki lub szmatek i zaopatrzone okna muszą wytrzymać bez mycia i rozkręcania aż do wiosny. 

Przypominam sobie o tych zabiegach gdy poleruję mikrofibrą super szczelne, plastikowe kwatery okienne. Szast, prast, kilka ruchów i gotowe! Ciepło i czysto choć mróz ściska.

A te, tu obok, odesłano do lamusa z powodu braku kitu, buuuu…

A teraz coś w kwestii ocieplenia klimatu

 no i który rozmiar obowiązywał w PRL?

 

 

 

75 myśli na temat “Idzie zima

  1. Najbardziej podobają mi się te rozmiary, ale za stringami brakuje jeszcze jednego, nazywał się „nici w życi”.

    Polubienie

  2. Klik dobry:)Zdjęcie „ocieplenie klimatu” fantastyczne. Myślę, że wszystkie te rodzaje majteczek funkcjonowały w PRL, chociaż… te pierwsze może nie, a może tylko w kufrach mocno leciwych babć.Kolejny przepiękny listopad. Znawcy listopadów mówią, że to niedobre takie lato w listopadzie. Może i tak… Ja jednak się cieszę. Tyle złota i słońca wokół. Co do kitu, to potwierdzam. Nie ma! Kilka dni temu szukałam w sklepach i nie dostałam. Musiałam kupić coś tam w tubie, co tylko połowicznie kit zastąpiło. Połowicznie, bo się po zimie nie wykruszy i będę musiała łom zastosować, a mi na tym zależało, by w zimie trzymało, ale wiosną lekko dało się wykruszyć…Pozdrawiam letnio.

    Polubienie

  3. Bet, bardzo ryzykujesz, zachęcając Anzaia do zajęcia się oknami. Jak zajął się magnetowidem i nagraniem, to skończyło się na zabawie w dom czy lekarza (już nie pamiętam dokładnie). Kto wie, co wykręci z okna ?

    Polubienie

  4. no to kłopot i w ogóle do….kitu! Takie powiedzonko funkcjonowało dawniej. Czy teraz też tak sie mówi gdy coś idzie źle?A właściwie to dlaczego „do kitu” miało negatywne znaczenie? Czy kit to takie „byle co”?

    Polubienie

  5. racja. Tym bardziej, że bielizna damska na horyzoncie….A dlaczego rysownik wziął pod uwagę bieliznę damską?Hę? Seksizm w czystej formie!

    Polubienie

  6. A w końcu lat 60-tych i na początku 70-tych były modne majtki do kolan, elastyczne w mocnych kolorach z nogawkami zakończonymi wąziutką koronką (też elastyczną). Nogawki musiały koniecznie być widoczne, gdy zakładało się nogę na nogę podczas siadania, albo wiatr powiał spódniczką. Mamy i nauczycielki się sprzeciwiały temu, więc spódnice podwijało się w pasie, żeby była krótsza, dopiero po wyjściu z domu lub szkoły. Najpopularniejsze kolory to czerwony i atramentowy.

    Polubienie

  7. Nie wiem, dlaczego takie powiedzonko funkcjonowało. „Do kitu” też jest czasami potrzebne i praktyczne. Dzięki temu wykruszaniu łatwa była wymiana szyby czy zatkanie jakiejś dziury. Spróbuj teraz sama wymienić szybę. Wymienisz?

    Polubienie

  8. Szyby nie ruszę nigdy w życiu. Są zespolone na wieki. Pamiętam z lektury „Chłopcy z Placu Broni” – tam wspominano, że chłopcy żuli kit… Mówiło się też: ” z braku laku dobry kit”. Czyli kit to był zawsze synonim czegoś gorszego.

    Polubienie

  9. Zimne pupy to pół biedy. Ale był czas, że lekarze bili na alarm, bo częste zaziębienia i stany zapalne jajników stawały się przyczyną bezpłodności. Teraz też, jak lekarz na USG widzi same blizny i zrosty po zapaleniach, od razu mówi: stringi w zimie! Dzieci nie będzie!

    Polubienie

  10. No i wreszcie wiemy dlaczego mamy niż demograficzny. Winne majtki! A ja już myślałam, że to z „tatusiami” coś nie tak….

    Polubienie

  11. No widzisz Bet, jakie genialne wnioski na tym blogu są wyciągane. Rządy wielu krajów zastanawiają się nad niżem demograficznym, kombinują, jakby zachęcić ludzi do rodzenia dzieci… a wystarczy odpowiednie majtki zareklamować. :)))

    Polubienie

  12. Bet, chciałaś o oknach to masz. W tych tradycyjnych oknach z kitem szyba była zabezpieczana takim długimi cienkimi gwoździkami, albo specjalnymi sztyftami bez łebków, dlatego nie miała prawa wylecieć! Potem na te gwoździki waliło się kit i po wyschnięciu malowało. Kit był dobry na wszystko, a jak na wszystko to znaczy, że na nic. Może to tłumaczy powiedzenie: „do kitu”? A stringi? Myślałem, że zakładacie to dla nas, a tu takie związki partnerskie ;)))

    Polubienie

  13. anzai, teoria „gwoździkowa” jest prawdziwa. Nieraz kaleczyłam palce o te gwoździki przy myciu okien.Natomiast w sprawie stringów to do dziś nie wiem jak i po co się toto nosi. To strasznie mało komfortowe w użyciu!

    Polubienie

  14. W takim razie proponuję: stringi dla panów!Moi drodzy, miało być o oknach i ocieplaniu pomieszczeń a wyszło nam „przygotowanie do życia w rodzinie”…

    Polubienie

  15. Bet, jak najbardziej dyskusja się mieści w temacie „przygotowania do zimy w ciepłej rodzinie”. Bo cóż po uszczelnionych i zakitowanych oknach, skoro gdzie indziej zimno… I to tam… gdzie rodziny początek 😉

    Polubienie

  16. Przypomniała mi się taka strawestowana „aria Jontka”, której fragment brzmiał: „Szumią jodły na gór szczycie, wicher w d*** dmie …” , ale tu chyba już za bardzo odchodzimy od tematu.

    Polubienie

  17. w kwestii stringow – stringi dla panow istnieja,sama widzialam ….A co do okien ,kocham okna wspolczesne i wspominam te z czasow PRL jako jeden koszmar,tym bardziej,ze mieszkalam na Slasku a tam wbrew zdrowemu rozsadkowi mylo sie okna co tydzien.Pracowite slazaczki nie uznawaly nie blyszczacych czystoscia okien.I te gwozdziki i wykruszajacy sie kit,wspominam to jako koszmar …

    Polubienie

  18. Masz rację reno, to był koszmar. Ja myłam okna każdego miesiąca bo pomiędzy szybami gromadził się czarny, paskudny pył z pobliskiej fabryki. Śnieg zimą był biały tylko jeden dzień a potem pokrywał się warstwą szarego osadu z pyłów kominowych. Było brudno… takie było drugie oblicze PRL.

    Polubienie

  19. A moje okna długo były lśniąco czyste. Od jesieni aż do wiosny. Ja było zimno, to nawet na Wielkanoc nie myłam. Dopiero w maju i nikt nie wierzył w to, ze tak długo nie myte, kto miał plastikowe okna. Teraz przeklinam te nowoczesne plastiki, bo zanim umyję siódme okno, to pierwsze już brudne. Przyciągają kurz, jakieś robactwo, nawet pajęczyny się robią w kącikach po zewnętrznej stronie. Nie miałam starych okien w pajęczynach ani popstrzonych przez owady. Mam pretensję do wszystkich koleżanek, które mi tego nie powiedziały, a zachwalały nowe okna.

    Polubienie

  20. Jakieś dziwne te Twoje plastiki… pająkolubne? U mnie nie ma takich problemów. Może to kwestia klimatu?Uwielbiam myć te plastikowe okna.

    Polubienie

  21. Milutki temat – ech, łza się w oku kręci, wracaja wspomnienia jesienne i przygotowania do zim corcznie powtarzające sie. Kapusta juz w beczkach, ogórki tez. Zmieszane trociny z piaskiem czekały na dostawę marchwi, zimowej, specjalnej oraz bardziej dla ozdoby po kilka duzych porów, rzep czarnych i selerów.Na koniec zimowych przygotowan pozostawał węgiel. Dziadek jako kolejarz miał swój przydział, Ciotka tez jako pracownik Huty Batory. Babcia znała przewoźników którzy wozili nam węgiel od lat i nie dali się na kopalni oszukac. Godziny oczekiwań, wreszcie, potęzny koń /chyba perszeron/ ciagnie pod górę furę z węglem. Mieszkalismy faktycznie pod dośc dużą górę przy ul. Plebiscytowej w Katowicach. Pełna mobilizacja wszystkich. Do wieczora zostawała tylko ciemna plama po węglu. Mozna było zabezpieczyć okienko i w jego wnękę zasypać miałem pozostałym po węglu. Na górę trociny i deski i do mieszkania po nagrodę, czyli dla każdego cos mocnego lub słodkiego. Zimo przychodź !!!!!.Do w pełni zabezpieczonej i zaopatrzonej piwnicy nikt nie mógł chodzić samodzielnie a i pary musiały być odpowiednio dobrane. Jedyna osobą która mogła sama chodzić do piwnicy była moja Babcia – reszta parami. Zdarzały sie jednak wypadki kiedy wujkowie wracali co prawda z węglem ale nieco rozbawieni a babcia stwierdzała ubytek w balonie z winem oraz zmniejszającą się ilość ogórków kiszonych a szczególnie znikające z kiszonej kapusty jabłka /pamietam – szara reneta/. Wyprawy do piwnicy z Babcią były zupełnie bezproduktywne. Wegiel z piwnicy i dziadek i wujkowie nosili najchętniej jak Babcia poszła na zakupy.Zima nie była nam straszna jak i niestrasznej zimy życzę wszystkim czytającym……………….. dzis takich piwnic juz nie ma !!!!!!.

    Polubienie

  22. Witaj Bet. Też mam takie stare podwójne szyby w mieszkaniu po dziadkach w starej kamienicy. Od zawsze we wszystkich pokojach uszczelniało się w ten sposób okna na zimę. Pamniętyam to z dzieciństwa. Rodzice mają plastiki więc zadowoleni są. Uszczelnione szyby to znak,że zima idzie….Pozdrawiam

    Polubienie

  23. Taka piwniczka to skarb. Dziś mało kto robi zapasy w piwnicy, choć słyszę, że niektórzy powracają do kiszenia kapusty od czasu kiedy zaczęły znikać małe warzywniaki z kiszoną kapustą. Nie wytrzymały konkurencji z supermarketami, a tam kapusta niesmaczna.U nas w piwnicy panowie podbierali sok z kapusty i ogórków i babcia bardzo się złościła, bo sok zawsze musiał być na wierzchu, żeby kapusta i ogórki były dobre.

    Polubienie

  24. alEllu – dzieki za przypomnienie. Ja byłem pijaczkiem soku z kapusty kiszonej. Dzis ją także uwielbiam tylko po wypiciu szklanki moja aktywbośc ogranicza się praktycznie do propmienia 5 m. od pewnego intymnego gabineciku.Pozdrawiam wsiech !!!

    Polubienie

  25. Zima charakteryzuje się ty,ze jest zimna jak lodówka. Lodówka jest cały czas,a tamta cholera przyjdzie i pójdzie sobie het. I krzyż jej na drogę! Ta fotka z majtkami jest..ooo..gites(to po staropolsku)..

    Polubienie

  26. Dobry wieczór Bet, genialne jest to zdjęcie bielizny.Jaka oszczędność materiału. Wręcz można wytlumaczyć tym zdjęciem bezrobocie w tkalnictwie.Zagadka – ile stringów można uszyć z pierwszych majtek???W kwesti okien to rzeczywistość przy myciu tych „starych okien” była dość krwawa. Zgadzam się. Zwłaszcza, że rękawic nie używałam. Krew l pot.Serdecznie pozdrawiam**:):)

    Polubienie

  27. Piotrze, to urocze! Babcia „strażniczka” piwnicznych skarbów. Tego już nie ma… nie ma skarbów w słojach i beczkach! Ach naprawdę łza się w oku kręci…

    Polubienie

  28. Kolekcjonerze, zima idzie choć temperatura na dwarze wysoka. Niech tak będzie jak najdłużej. teraz jest brązowo-złoto…cudnie!

    Polubienie

  29. Sok z kapusty i ogórków to lekarstwo na „dzień po”…hi,hi… Pyszności i skarbnica witamin. Nigdy nie należy kupować kapusty oraz ogórków w woreczkach foliowych, Folia zabija smak oraz wartości witaminowe. W moim pobliżu na szczęście małe sklepiki jeszcze są. Dziś kupiłam dwa ogórki kiszone. Takie ze słoja. Pyszne.

    Polubienie

  30. Witaj M-16 ! Lodówka jest zawsze i jest bardzo wygodna ale…nie ma duszy! Co innego taka Piwnica! Zapełniona słoikami i beczułkami a nawet dymionem z czymś bulgoczącym… Pozdrawiam przedzimowo!

    Polubienie

  31. Anafigo, tamte okna to już na szczęście przeszłość! Niech żyją nowoczesne, choć są ….plastikowe! O zgrozo! Chwalimy plastik…aż dziw!

    Polubienie

  32. Antoni, z tego wynika, że ten kit to takie niezwykle pożyteczne tworzywo było. Jak możemy teraz żyć bez kitu?

    Polubienie

  33. Śliczności desusy, ale mnie na zimę bardziej jakieś watowane pneumogacie interesują, bo podwozie marznie przy odsnieżaniu posesji. Tyle o prozie życia. A na razie jeszcze płoną liście, a nad polami faluja pasma mgieł. Pięknie i ciepło. Najstarsi górale nizinni nie pamiętaja takich listopadów! Sama poezja…

    Polubienie

  34. Witaj jojak ! Był podobny listopad rok temu. Kliknij w podkreślony Pan Listopad a zobaczysz piękny listopad 2010 na zaprzyjaźnionym blogu. U mnie jest teraz złoto-brązowo, wszystko zasypane liśćmi, których nikt nie sprząta, o zgrozo. Pięknie teraz wyglądają zasypane trawniki i chodniki, ale czy tak zostanie do wiosny? Można rzec: „jesień zaskoczyła Zieleń Miejską” – nie trzeba jeszcze narzekać na drogowców to ponarzekajmy na służby porządkowe. każdy pretekst dobry, prawda?Pozdrowienia i życzenia miłej niedzieli!

    Polubienie

  35. Witaj Bet. Ten blog polecił mi anzai, który napisał notkę o „Majtkach do Chin” i twierdził, że tutaj znajdę wzory majtek z tamtych lat. Ale pal licho wzory, bo blog jest ciekawszy, więc jak pozwolisz, to jeszcze tu zajrzę. Pozdrawiam

    Polubienie

  36. Klik dobry:)Dopiero zauważyłam, że te najpiękniejsze majtki z falbankami mają pęknięcie w kroku. Po co? Przecież mogło zawiać zimą. Czy na zimę może uszczelniało się tak, jak okna? :)))

    Polubienie

  37. Wiem, że znowu mnie zagonicie do okien (vide 2 komentarz), ale spróbuję. Otóż te bardzo gustowne „superdynamówy” to jedna z trzech części jaki w tym miejscu ubierały Panie w tamtych czasach. Dwie pozostałe to gorset, i pas do pończoch, a ponieważ te miały wmontowane sprytne gumy, fiszbiny, sprężyny i pasy, więc pierw szły „superdynamówy” a potem reszta. Już chyba znasz odpowiedź na pytanie, po co to rozcięcie?

    Polubienie

  38. Tak przy okazji mam pytanie ogólne do Pań. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego Panie ubierają rajstopy i majtki w różnej kolejności, i głównie w zależności od szerokości geograficznej. Generalnie na północy zakłada się pierw rajstopy, a na nie majtki, południe chodzi odwrotnie, a Polska centralna preferuje chodzenie … bez majtek. Może moje badania były robione na zbyt małej grupie respondentów, i dlatego doszedłem do tak paradoksalnych wniosków?

    Polubienie

  39. Hi,hi,hi….ubieranie majtek na rajstopy jest uzasadnione jedynie z powodu wielkiego zimna. Inaczej to nie ma sensu. Wielkie elegantki czasem rezygnują z majtek aby nie widać było wcinających się w ciało gumowych mocowań. Przy obcisłych spódniczkach jest to dość istotne.

    Polubienie

  40. Co do historii, to byłem w szoku, gdy się dowiedziałem jak eleganckie damy załatwiały swoje potrzeby na przełomie XVIII-XIX wieku. Otóż po ubraniu się w takie metalowe rusztowanie jak na str.:http://pl.wikipedia.org/wiki/Krynolinawarto to zobaczyć!ofiara nie mogła już ani usiąść, ani się położyć, i w takiej zbroi chodziła nieraz po wykwintnych slach pałacowych przez cały dzień. A ponieważ nie mogła też przejść przez drzwi, więc podchodziła do rogu sali i tam stając w rozkroku załatwiała swoje potrzeby na stojąco. O jakiejkolwiek higienie (papier toaletowy, czy podmycie się) ciała, aż do rozebrania się, nie było nawet mowy. Podobno po kilku godzinach zapach perfum mieszał się z … itd.

    Polubienie

  41. *))))) No tak najważniejsze jest przygotowanie do zimy no i oczywiście Bet tzw. „ocieplenie klimatyczne wrażliwych części ciałka” Moja mama wspominała, że babcia przed 1 wojną Światowa – nosiła „niewymowne” z klapką na guziki. /była z tyłu i do tego z lnianego płócienka/. Zrobiłaś przegląd historyczny – który wpisał dokładnie się w wspomnienia mamy, która prawdopodobnie – w tym względzie w danej chwili wtedy – również go przeprowadzała na głos w rozmowie / z kim? – nie pamiętam/ Natomiast dobrze pamiętam barchanki i reformy, z którymi walczyłam jak lew.*))))))))))))).To było w latach 59/65 ub.w.Pozdrowionka Bet i buziak. Dzięki – za miłą inspirację w wspomnieniach***)))))))))))))))

    Polubienie

  42. O ile dobrze pamiętam, to za czasów Napoleona – były jakieś woreczki, co służyły do ozdoby w ekspozycji?, do ochrony?, a może i do jednego i drugiego.

    Polubienie

  43. No popatrz, Zolu, nawet majtki mogą być inspiracją…hi,hi….Ciekawe te majteczki z klapką…hmmmm można powiedzieć, że praktyczne. Tylko dlaczego klapka z tylu tylko?

    Polubienie

  44. Witaj Bet. To tłumaczenie aurą jest bardzo logiczne. Ale pamiętam, że moja dziewczyna z którą w latach 70′ ub.w. bardzo często chodziłem na różne imprezy (teatr, bal, czy nawet popularna prywatka, balanga) zawsze miała przy sobie zapasowe rajstopy. Wtedy nie było jeszcze lycry i „oczka leciały” nieraz nawet same (jak ona czuła to lecące oczko, nie widząc go?!). I to był ten moment, który mnie najbardziej fascynował: Kobieta zmieniająca rajstopy. Myślę, że to może jakieś pokoleniowe przyzwyczajenie, żeby majtki zakładać pod rajstopy. Ale za to Twoje wyjaśnienie, że elegantki pod rajstopami nic nie miały jest super!!! No, bo faktycznie poza stringami to tam niewiele da się upchnąć, aby było apetycznie.

    Polubienie

  45. Tak, macie rację Zolu i Bet, też tak myślę, że chodziło o wyeksponowanie, bo przecież tak się nosi klejnoty, aby było je widać. Problem w tym, że arystokratyczne damy nie bardzo wiedziały co z tymi klejnotami robić, i często nawet mając wnuki nie widziały swojego męża „au naturel”. To działało też w drugą stronę. Dopiero w XIX w. mąż mógł zobaczyć gołą kostkę swojej żony tylko w łóżku. Ale to była tylko kostka, bo reszta ciała, poza skrawkiem twarzy była szczelnie zakryta czymś w rodzaju pidżamy, i zasznurowana na rękach i nogach. Trochę buntował się Król Sobieski, i właśnie Napoleon, ale to już inna sprawa, bo oni byli „zboczkami”, i lubili dziwne zapachy.

    Polubienie

  46. lecące oczka się czuje… pończoszka jet napięta na nodze i gdy nitka pęknie to jest tak jakby dreszcz przeszedł…i brrrr……leci! Czasem można powstrzymać takie lecenie smarując twardym mydłem lub lakierem do paznokci. To były awaryjne sposoby w czasach gdy pończochy były dobrem luksusowym.

    Polubienie

  47. A jakież to eksponowanie? Klejnoty w wooooooooooooooooooorkach? Nie słyszałam, żeby np. brylanty się chowało w woreczki w celu wyeksponowania :)))

    Polubienie

  48. Anzai, w trzaskające mrozy ciepłe majtki zakładało się na rajstopy, żeby szybko i wygodnie je zdjąć po wejściu do ciepłego pomieszczenia. W teatrze, kinie, czy na balu (w czasach, kiedy tak powszechnie nie jeździło sięsamochodami) natychmiast ustawiała się kolejka do łazienki i tam panie zdejmowały majtki – te ciepłe, które miały na rajstopach.Zapasowe rajstopy nosiła w torebce każda elegancka kobieta. Obowiązkowo też leżały w skrytce w samochodzie i w biurku w pracy. A te z oczkami – w czasach kryzysu rajstopowego – donosiło się w zimie pod spodniami.

    Polubienie

  49. hi,hi,hi….ha,ha,ha….pęknę ze śmiechu! Ekspozycja w workach!!!!!Te woreczki miały sznureczki zawiązywane na kokardki – można więc było chyba samoobsługowo uwolnić ekspozycję!

    Polubienie

  50. Ja do dziś noszę zapasowe rajstopy w okolicznościach „balowych”. Zepsute rajstopy dawniej naprawiano w punktach „repasacji”. Nigdy nie wiedziałam dlaczego ta czynność nazywała się „repasacja” zamiast po prostu „reperacja”? Kto wie?

    Polubienie

  51. Miałem na myśli te zwykłe majtki zakładane poza okresem zimowym. Natomiast te barchany to zgadza się, Panie zawsze blokowały łazienkę, ale moje dziewczyna potrafiła to tak zrobić (przy mojej pomocy), że poza mną nikt się nawet nie domyślał. To było ważne, bo złapać wolny tramwaj, taksówkę, czy nawet wyjechać swoim samochodem bezpośrednio po spektaklu to też była sztuka.

    Polubienie

Dodaj komentarz