Świąteczne wspomnienia

Szczęśliwe peerelowskie dzieciństwo to szczęśliwe Świąteczne wspomnienia

        Grudzień  śnieżny i mroźny zapowiadał zbliżające się Święta odwiedzinami Mikołaja. Nos przyklejony do okiennej szyby , dziecięce oczy wypatrujące Dziadka w czerwonej szacie.Raz jeden jedyny, udało mi się ujrzeć upragnioną postać w osiedlowej uliczce. Osobiście – nigdy. Zawsze jednak odnajdywałam coś pod poduszką…..

        Wkrótce potem na balkonach pojawiały się choinki. Owinięte w szary,pakowy papier i ściśnięte sznurkiem tak oczekiwały na swoje Wielkie Dni. Niebawem dołączały do nich równie opakowane i osznurkowane  tuszki bażantów i zajęcy. Im bliżej świąt tym więcej wiszących za oknami pakunków z szynkami,kiełbasami, upierzonymi kurami.Na parapetach pojawiały się garnki z bigosami i barszczami…..

        Lodówka w domu to rzadkość….albo była zbyt mała na pęczniejące zapasy….

        Ostatnia niedziela przed Świętami to Niedziela Handlowa.Wszystkie sklepy /wyjątkowo !/otwarte. „Rzucają” extra świąteczne towary : pomarańcze, jabłka /!/, cytryny,bakalie….

        My wybieramy się z Ojcem do śródmiejskich Delikatesów po świąteczną GĘŚ.Uwielbiałam te wyprawy w towarzystwie Taty, który nigdy nie zajmował się zakupami – tylko ta  Świąteczna Gęś miała ten  zaszczyt .Jeszcze wizyta w PEWEX-ie po wiśniówkę lub Gold Wasser dla Mamy.

        W dzień Wigilii, od rana praca w kuchni. Małe rączki dzielnie siekają bakalie i grzybki, posypują makiem strucle i sklejają uszka ….

        Niezwykle radosny to dzień bo Tata wraca bardzo wcześnie z pracy i towarzyszy nam w przygotowaniach. Ustawia i dekoruje choinkę. W południe zjadamy śledzie z ziemniakami w mundurkach. Jesteśmy wszyscy razem i wszyscy przygotowujemy się do świętowania. Wieczorem, odświętnie wystrojeni, siadamy do stołu ustawionego wyjątkowo w….przedpokoju ,aby rybom, pierogom, kutii i suszonym śliwkom w kompocie  było do nas bliżej .

Na stole mamy starannie wypolerowane, czerwone jabłka…..”tylko na święta”….Solidarnie dzielimy się jedną pomarańczą….też niezwykłą… bo też „tylko na święta”.

Na koniec wieczoru Ojciec zasiada do fortepianu /jeden raz w roku/i gra kolędy… mama śpiewa, dzieci słuchają z otwartymi buziami i błyszczącymi oczami…

Czy były prezenty pod choinką ???? Nie pamiętam. Widocznie był to mało istotny szczegół całego wieczoru .Coś jednak musiało być bo mówiło się, że „Aniołek przyniósł”……

Na długo przed Świętami trzeba było napisać Kartki Świąteczne. Najpierw te „na zagranicę” – bo podróżowały statkiem „Batorym” długo, długo…. Potem, zwykłe, krajowe.

 

Okres poprzedzający Święta w tradycji  kościoła katolickiego to Adwent. Czas skupienia i modlitwy. Czas spokojny i wyciszony. Czas oczekiwania.

Dziś w TVP usłyszałam, że w stolicy uroczyście dokonano Otwarcia Sezonu Świątecznego. Pani Prezydent zrobiła wielki „pstryk” i ogromna choinka rozbłysła światłem, wypuszczono chmurę baloników i odbył się koncert dla mieszkańców W-wy. Wielka iluminacja radośnie rozpoczęta. To tylko przypadek, że kilka tygodni temu to samo zrobiono w Nowym Jorku ?     I może przesadzone są użalania na hegemonię Kościoła w Polsce ?????

Wesołych Świąt !Tradycyjnie polskich !

 

         

 

    rekonesans pod Tatrami

 

28 myśli na temat “Świąteczne wspomnienia

  1. Klik dobry:)A to dobre! Sezon Świąteczny??? Słyszałam rokrocznie o rozpoczęciu sezonu narciarskiego, ale w odniesieniu do Świąt jakoś… dziwnie mi to brzmi…Ja nie odczułam w czasach peerelu braku jabłek. Pełno ich było w piwnicy i na każdym oknie między doniczkami. Najmniejsze czerwone wieszało się na choinkę. Może to był deficyt regionalny? Pamiętam, że do rodziny w Opolu Śląskim rokrocznie rodzice przed Bożym Narodzeniem wysyłali paczkę z jabłkami.Bardzo wymownie zestawione na fotografii stare kartki z piórem kontra klawiatura z myszką.Ja jeszcze dziś wysyłam kartki tradycyjne. Listelem ślę życzenia tylko do znajomych internetowych.

    Polubienie

  2. Kochana, ja pamiętam jabłka tylko świąteczne…nie było wtedy odmian handlowych nadających się do długiego przechowywania. Twoje jabłkowe zapasy to zapewne owoce z własnego ogrodu….A jak ktoś własnej jabłonki nie miał to nie jadł.Mnie też niemile zaskoczyło zestawienie dawnego Adwentu z dzisiejszym Sezonem Świątecznym….hhmmmmKartki pisane własnoręcznie wysyłam, a jakże. siedząc obok komputera…hi,hi…

    Polubienie

  3. Haj dziewczyny nie kłóćcie się o jabłka,były, polerowałem własnoręcznie flanelką a pózniej wieszałem na naturalnej pachnącej jodełce.Były nawet pomarańcze które wiązało się wstążeczka na krzyż i wieszało na choince.Piękne owijane w różnokolorowy staniol cukierki ,długie laseczki ………i to wszystko czekało do 2 lutego.No może nie wszystko bo cukierki z reguły się utleniały a że winowajca był tylko jeden to najmniej słodyczy otrzymywałem przy podziale ale babcia „odpalała” mi swoją pulę.To były piękne czasy mimo niedostatków a dzisiaj ,codziennie szynka można się zerz….ć,zwymiotować.

    Polubienie

  4. Bob, nie kłócimy się…nie.Wiesz, ja też pamiętam to polerowanie jabłek…..taki zwyczaj wtedy był chyba ? Dziś nikt tego nie robi ! Na choince wieszaliśmy też orzechy zawinięte w „sreberka”. A te długie cukierki choinkowe miały wyjątkowo paskudny smak, ale i tak znikały szybko.Masz rację, nic już nie smakuje tak jak dawniej….

    Polubienie

  5. Może uda mi się Was pogodzić? Bo ja na choince wieszałem swój krawat i biustonosz miłego gościa. Ale to działo się już nieco później, bo jak karnawał to karnawał. A jabłka też polerowałem, ale wcześniej babcia je czymś pastowała, były też jabłka w polewie (czekolada, karmel)

    Polubienie

  6. Anzai i Bob ! Nie rozumiem skąd podejrzenie,że się kłócimy ??? To tylko wymiana wspomnień.Przyjacielska !Jabłka w polewie ?????? Pierwsze słyszę ! Gdzie takie frykasy bywały ????A wieszanie garderoby na choince to obyczajowy skandal ! O !

    Polubienie

  7. Oczywiście, że jest to tylko ciepła wymiana wspomnień, które były różne. Ja nie dodałem, że wieszanie trofeów (bo krawaty i biustonosze to nie była garderoba) było zwyczajem dosć znanym i stosowanym w kręgach samotnie mieszkających kawalerów, a ja takim byłem przez kilka lat. Ten zwyczaj zresztą utrwalił się na jakiejś komedii PRLowskiej (Daleko od drogi?), a choinkę „ozdabiało” się na jedną noc, najczęściej przed jej rozebraniem. A jabłka faktycznie były czymś słodkim i gęstym oblewane, trzeba było je szybko jeść, bo „to coś” się rozpuszczało tak jak czekolada. Niestety szczegółów nie pamiętam, bo byłem mały, i spotkałem się z tym tylko u jednej ciotki.

    Polubienie

  8. Anzai, o garderobie żartowałam…..wiem,że Ty też żartowałeś przytaczając jakiś tam incydent /mam nadzieję…hmmmmm/..hi,hi.Te oblewane jabłka to zapewne wyrób własny Twojej Cioci.Dlatego szeroko nie znany…..Grunt,że smakowało !

    Polubienie

  9. Witaj Beatko :)Ależ Ty jesteś Czarodziejką :):):) Czarujesz te wspomnienia, aż miło :)Kupujemy jodełkę. Gdzie? Pod Halą Targową, albo na ul.św. Krzyża. Jest zmarznięta, lekutko oszroniona.Cudownie pachnie. Teraz szykuję ozdóbki choinkowe. W pudełku kartonowym mam przygotowane wyroby czekoladowe „Wawelu”. Jest Buławka, Malaga, Kasztanki. I wiecie co mnie najbardziej zaskakuje? Wtedy te czekoladki dotrwały do Wigilii. Dzisiaj chowają przede mną wszystkie czekoladki, nie ma szans, nie dotrwająIGotowe smakołyki z niteczkami czekają. Jeszcze najcudowniejsza czekolada – Danusia. Też wisi na jodełce.Orzechy ubrane w sreberko albo złotko. Malutkie czerwone jabłuszka też wiszą. Do Nowego Roku dotrwają z pomarszczoną, wysuszoną skórką. Jeszcze łańcuch długaśny zrobiony z kolorowego papieru i dzbanuszki też papierowe. Banieczki, lampki. Jodełka już ledwo dyszy. Gałęzie smętnie opadają w dół. Stoi! Cieszy oczy.Cudownie pachnie 🙂 Wigilia u Babci. Pod obrusem garstka pachnącego siana. Opłatki bielutkie i jeden różowy. Z tym różowym biegnę po Wigilii do obory. Rozdaję ten opłatek zwierzakom. Siadam cichutko na progu i czekam.Przemówią, czy nie przemówią? Wydawało mi się, że jednak coś do mnie mruczą 🙂 🙂 🙂 Idziemy na Pasterkę.Co za noc!!! Śnieg skrzypi, zaspy tak wielkie, że mnie nie widać. „Bóg się rodzi” śpiewamy w kościele w Sieprawiu. A dzisiaj? Wspomnienia zostały we mnie. Dobrze, że są :)Pozdrawiam Wszystkich przedświątecznie 🙂

    Polubienie

  10. Jabłka oczywiście były własnym wyrobem, a dlatego się utrwaliły, bo te zwykłe (też z choinki) nie były takie smaczne. Przed chwila rozmawiałem z siostrą (starsza o rok) i ona twierdzi, że jabłka były bez gniazd nasiennych, wcześniej były lekko podpiekane, a na wierzchu było to z czego się robi twarde krówki. Gdzieś chyba też spotkałem się z takim zwyczajem, że choinkę wieszano pod sufitem”do góry nogami”. Mam nadzieję, że Twoi Goście blogowi będą coś więcej wiedzieli na ten temat.

    Polubienie

  11. Witaj Elżbietko ! Masz rację, te wspomnienia są w nas…..wystarczy je obudzić.To jest to czarowanie !Dziękuję za Twoje wspomnienia…..piękne są.

    Polubienie

  12. Anzai…”to coś” było zapewne karmelem…..A jabłka nazywały się zapewne „glazurowane” – tak mi podpowiada kulinarna intuicja.Choinkę „do góry nogami” widziałam współcześnie jako dekorację w jednej z kawiarni. Bardzo fajnie to wygląda.Ale czy ma jakieś „dawniejsze znaczenie” – takie obracanie głową w dół…nie wiem .Efekt estetyczny bardzo dobry .

    Polubienie

  13. Witaj Bet. Każdy z nas ma wspomnienia z tego magicznego dnia jakim jest 24 grudnia. I zachowuje je na zawsze. Tak powinno być. Pozdrawiam

    Polubienie

  14. Kolekcjonerze, zbierajmy te wspomnienia.Każdy czas ma je inne i na tym polega przechowywanie tradycji. Samych dobrych wspomnień życzę !

    Polubienie

  15. Dobry wieczór Bet, ze mną dzieje się coś złego! Zaraz powiem o co chodzi. Otóz, nie lubię pie.. kotka przy pomocy młotka.Cały świat namawia do oszczędności energii elektrycznej. Nas namawia się na zaciskanie pasa, a cały TRAKT KROLEWSKI, parę kilometrów błyszczy. To są latarnie, a na Nowym Swiecie i między latarniami wiszą elektryczne ozdoby!! PYTAM O KOSZTY!! A może tak co druga latarnia??. Przepraszam za zepsucie świątecznego, miłego nastroju. Nie lubię być robiona w bambuko!!Dobrej nocy przemiła Bet. *:):)

    Polubienie

  16. Teraz dzieci nie rozumieją co to znaczy, że coś jest tylko na święta i tylko od święta. Pozdrawiam

    Polubienie

  17. Miło wspomina się tamte czasy.Może dlatego,że byłam wówczas dzieckiem?Pod choinką prezentów nie było, za to przynosioł je Mikołaj 6 grudnia.

    Polubienie

  18. Tak Antoni…zgadza się.Zastanawiam się tylko czy to dobrze ???? Czy tracimy przez to jakąś część magii świąt ???????

    Polubienie

  19. Dawnotemu , urok Świąt wspominamy nie tylko z tego powodu,że to nasza młodość i dzieciństwo – teraz przecież też Świeta cieszą, może trochę inaczej ale dzięki dziecieńcym wspomnieniom przekazujemy tradycję następnym pokoleniom. Miłych Świąt i uroczego wspominania !

    Polubienie

  20. Anafigo, też mnie to drażni ale nie chiałam o tym mówić aby nie wyszło,że zazdroszczę Stolicy /….dawne konflikty między naszymi miastami jeszcze czasem ożywają w dyskusjach….hi,hi…/. Do tego jeszcze w TV reklama aby „zakochać się w W-wie na Święta….” a dla powodzian społeczeństwo kupuje Świateczne paczki….Nie podoba mi sie to ! Jeszcze nie jesteśmy tak bogaci jak Nowy Jork i nie musimy robić tego co ONI !Poprawy humorku życzę !

    Polubienie

  21. Głupoty piszesz, ze aż wstyd. Jabłek było pod dostatkiem, były nowe odmiany, które weszły na rynek dzięki prof Pieniążkowi i Instytutowi w Skierniewicach, to było sztandarowe osiągnięcie PRLU. Nie rób z siebie męczennicy, bo, jako katoliczka nie powinnaś kłamać.

    Polubienie

  22. Dziękuje za fantastyczne kartki świąteczne ze scenkami rodzajowymi, tak charakterystyczne dla tamtych czasów. Zupełnie je zapomniałem. Dziękuję Bet za przywrócenie pamięci! Wesołych Świąt!

    Polubienie

  23. lobolos, chyba mówimy o trochę innych czasach….moje wspomnienia zahaczają o wczesne lata 60-te.Ale i tak życzę ci Wesołych Świąt !

    Polubienie

  24. a ja jestem młoda, ale mimo tego, że mam pod dostatkiem wszystkiego w sklepach to nadal zapach pomarańczy i mandarynek to dla mnie zapach świąt, zapach pysznego wigilijnego barszczu i kapusty z grzybami, pierogi też smakują jakoś tak inaczej:) W tym roku sama piekłam ciasteczka i z myślą o siostrzeńcu chciałam mu pokazać, że słodycze mogą być nie tylko ze sklepu i mogą być fajnym wspomnieniem kiedyś:) prezenty zwykle były chociaż najdrobniejsze jednak najbardziej cieszyły mnie święta gdy po całym roku niezgody zasiedliśmy wszyscy do stołu, przełamaliśmy się opłatkiem i tak już pogodzeni weszliśmy w nowy rok:) Pozdrawiam i życzę wesołych i zdrowych świąt!! A w wolnej chwili zapraszam na http://miksus-i-misiu.blog.onet.pl

    Polubienie

  25. Cóż mogę dopisać.Pamiętam wigilię w PRL-u.Była inna ,bo byliśmy krajem ciągle rozwijającym się po IIwojnie światowej.I my byliśmy młodzi.Jako dziecko lubiałam ten przedświąteczny nastrój.Choinkę stroiło się w nwigilię rano,bo sztucznych wtedy nie było.Wieszało się ciasteczka ,które piekła mama,jabłka właśnie po to polerowane,że przeznaczone na choinkę,cukierki,które zrywaliśmy z choinki już w nocy po kryjomu,bo tata mówił,że dopiero w drugi dzień świąt można zjadać słodycze z choinki.Prezenty były skromne,ale dostawaliśmy je zawsze.

    Polubienie

  26. Bożko, mam dla Cibie Świąteczne pozdrowienia i podziękowania za Twoje wspomnienia.Kto dziś wiesza jabłka na choince ????? Albo bibułkowe ozdoby ????? To już przeszłość, ale cieszmy się dzisiejszymi błyszczącymi bombkami.

    Polubienie

Dodaj komentarz