Z początkiem grudnia zawsze już było dużo śniegu….. A na balkonach i pod oknami pojawiały się omotane sznurkiem choinki. Kupowano je dużo wcześniej niż teraz i to one zapowiadały nadchodzący okres świąteczny. Może to prekursor dzisiejszych wczesnych dekoracji i reklam świątecznych???
Niedługo potem tu i ówdzie, na balkonach i pod parapetami okien, widać było wiszące tuszki zajęcy ….kruszały przed przerobieniem na pasztety.
Ach…jakie wspomnienia…..:
„Pamiętam żywe karpie w wannie i choinki prosto z lasu od kolejarzy bieszczadzkiej wąskotorówki. W pracy – śledzika w dzień wigilijny i zwalnianie pań do domu zaraz po śledziku, żeby miały więcej czasu w domu na przygotowanie wieczerzy wigilijnej.
A w domu: rąbanki , a nawet połówkę świni, własnej roboty kiełbasy, boczki, szyneczki wędzone. Pasztet 6 razy przekręcany przez maszynkę. I zająca pamiętam, który wisiał na lufciku za oknem do nowego roku. Zając był na nowy rok, nie na święta. Sama tez robiłam kiełbasy i szlamowałam kiszki, fuj!” /alElla/
Ale to było pewnie w czasach „dostatnich” bo już niedługo potem okres przedświąteczny przeistaczał się w okres prawdziwych „polowań”. Tak tak…., posłuchajcie:
„Szynka”
Jest 14 grudnia 1979 rok. Zaczyna się nerwowy okres dla każdej pani domu. Jak ozdobić świąteczny stół.
Kombinat Budownictwa Mieszkaniowego otrzymał świąteczny przydział szynek. Ależ nie, nie dla wszystkich.
Będzie zatem losowanie. Ustawiam się w kolejce do losowania. Czujne oko pani z działu socjalnego przekreśla moje nadzieje. Z losowania zostają wyłączone osoby samotne. No po co im szynka? To nic, że samotna, starsza Pani pracuje w kombinacie 26 lat. Nie ma szans! Ja jestem młodziutką pracownicą, więc tym bardziej mogę marzyć o szynce 🙂 Oto wyniki losowania –
62 osoby wylosowały całą szynkę,
10 osób nie zgłosiło się wcale po odbiór wylosowanej szynki /sic!/, zatem 10 szynek ląduje w zamrażalniku i ….w sobotę 23 grudnia dzielimy nadwyżkę ! Jak dzielimy?
Losujemy oczywiście 🙂 Znowu osoby samotne są wykluczone. Trzeba widzieć zaskoczone miny szczęściarzy, którzy ponownie wylosowali szynkę.
Tak wyglądały przygotowania do Świąt w 1979 roku.
Elżbietka53
„Karp”
W Szkole Podstawowej nr …..komisja socjalna przygotowuje ważną ceremonię: krojenie karpia na dzwonka i…..losowanie tych kawałków rybki wśród pracowników szkoły…Entliczek, pętliczek, na kogo wypadnie….ten ma 1 kawałek karpia!
Nocny tramwaj wolno sunie przez śpiące miasto. Nagle….rzęsiście oświetlona witryna sklepu, szeroko otwarte drzwi i podniecony tłumek klientów….nocna sprzedaż karpia! Jeśli zwlekałeś z powrotem do domu….masz szczęście…hoop z tramwaju i jesteś posiadaczem kilku nawet sztuk ryb! Personel chce iść spać więc sprzedają „jak leci” ile kto chce nie dbając o reglamentację.
A nam się zdaje, że sklepy całodobowe wymyślono po transformacji! O nie…. to wszystko już było….
„Śledzie”
Trzeba było wiedzieć kiedy „rzucą” do sklepu – śledzie w beczce. Strasznie słone. Pani ekspedientka zawijała je w kawałek gazety. A potem ….
„Ja pamiętam, że Mama przyrządzała śledzie z cebulą. Kupowałyśmy śledzie solone, moczyłyśmy całą noc, potem było patroszenie, itd. Kto dzisiaj kupuje całe śledzie? Dzisiaj takich już chyba nie ma, są gotowe Matjasy 🙂 ” /Elżbietka53/
Opakowanie gazetowe było przydatne w dalszej obróbce śledzi. Papier łatwo chłonął wilgoć i można było w niego zawijać całą mokrą zawartość rybich tuszek. To była tzw „mokra i śmierdząca robota”. Ale śledziki smakowały, owszem, owszem….
„Słodycze i owoce”
Przed świętami przybywał zazwyczaj transport owoców cytrusowych. Wydarzenie to było szeroko anonsowane w ówczesnych mediach w formie extra komunikatów. A wtedy należało zająć kolejkę w miejscowym sklepie warzywnym. Zwyczajowo stawiano tam dzieci – „bo mają czas”- i kupowano cały kilogram cytryn. Taki obowiązywał przydział na jednego kolejkowicza.
Czas na wypieki:
„Była to babka ucierana w makutrze glinianej (ja wyjadałam surowe resztki) a potem cały ceremoniał pieczenia w prodiżu. Chyba ogromne doświadczenie pozwalało mamie na ocenienie czasu wypieku. Nigdy nie patrzyła na zegarek a i tak wiedziała kiedy wyłączyć. Nie pamiętam składników owego pysznego ciasta, jedno było wiadomo. Mogło stać nawet tydzień i nie traciło zupełnie świeżości. /Jagoda/
Piernik adwentowy
/ oryginalny przepis z czasów PRL ze zbiorów domowych Bet/
2 lub 4 cała jaja utrzeć na pianę z 1 szklanką cukru i 0,5 kostki masła lub margaryny. Osobno, 0,5 sztucznego miodu /może być też prawdziwy miód/ roztopić ze szklanką mleka. Do tego wsypać paczuszkę „Przyprawy do piernika” .Gdy ostygnie, dolewać po trochę do utartej masy i przesypywać mąką /50-60 dkg/ zmieszaną z dwoma łyżeczkami sody oczyszczonej. Ucierać, ucierać…aż masa będzie gładka. Dodać bakalie. Piec w niegorącym piecu do wyrośnięcia, potem wzmocnić ogień. Jakość zależy od dobrego utarcia masy!
A teraz zagadka: kto wie co było w tajemniczym „rogu obfitości”, który dziewczynka „Nowy Roczek” trzyma w rączkach? Podobno posypywała tym „czymś” zgromadzonych gości. Na szczęście, na ten Nowy Rok…
A ten piernik doleży do Bożego Narodzenia, jeśli sejfu w domu nie ma? Taki piękny, wyrośnięty, a „wzgórki” – przypuszczam, że bakaliowe, aż się proszę, żeby wydłubać i zjeść… mniammm 🙂
PolubieniePolubienie
Beatko, ten przepis – to ten, który podawałaś w zeszłym roku ???Upiekłam wtedy tylko dwa, ale się wszyscy zachwycali !!!
PolubieniePolubienie
przepis na piernik skopiowany, niebawem przystąpię do realizacji hi hi hi hi
PolubieniePolubienie
Piernik upieczony, a czy szynka zapeklowana i zamarynowana? Pamiętacie, że przygotowania do świąt zaczynało się na 30 dni wcześniej od szynki, bo 30 dni w marynacie musiała być? Czy 14 dni? Zapomniałam.A pamiętacie wydmuchiwanie jajek, by z wydmuszek robić pajacyki i baletnice na choinkę? Przez cały adwent kleiliśmy też szopki. Były takie gotowe na dużym arkuszu brystolu do wycięcia i sklejenia. U nas tata robił szopkę ze sklejki ze słomianym dachem, a tylko figury wycinaliśmy z tego gotowego brystolu. No i czas już na naukę roli i robienia kostiumów do jasełek.
PolubieniePolubienie
Największe zainteresowanie widzę tym piernikiem…A o zagadce to nikt nie mówi…leniuchy! Trzeba trochę wysilić mózgi i wyobrażnię.Przepis jest ten sam co przed rokiem. Stosuję niezmiennie od czasów PRL – tylko produkty nieco lepsze np miód prawdziwy, cukier ciemny, trzcinowy, masło itp…Najlepszy gdy poleży ok 3 tygodnie..Trzymać wysoko na szafie….i zapomnieć..radzę.Smacznego!
PolubieniePolubienie
Ogromnie jestem ciekawa, co jest w rożku. Zapytałam nawet o to na innym blogu.
PolubieniePolubienie
SZCZĘSLIWEGO NOWEGO ROKU autorkom i ich gościom pomyslności w 2009 ..niech bedzie tak dobry dla Was jak ten co mija …albo jeszce lepszy…WSZYSTKIEGO DOBREGO …
PolubieniePolubienie
Dziękuję,dziękuję jeszcze raz! Wszystkiego Najlepszego dla Ciebie Ewa!
PolubieniePolubienie
…..hehe przynajmniej wegetarianie nie cierpieli w tamtych czasach-kiszona kapusta była wszechobecna i rekomendowana w zastepstwie za pomarańcze ;-))))
PolubieniePolubienie
to fakt..tylko nikt wtedy nie znał określenia /lub nie mówiło się tak/ „wegetarianie”
PolubieniePolubienie
Ja teraz też kupuję całego śledzika a nie gotowe Matiasy. Co prawda nie z beczki ale całe paszkowane. Za PRL-u też takie bywały 🙂 Właśnie się moczą. :)))
PolubieniePolubienie
A jaka będzie ich przyszłość????? Tych wymoczonych naturalnie…Prawdziwy „Duch” z Ciebie – świtem w net……Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
O piątej rano to tylko jeden Duch mógł tu być. Wszystkie inne o północy się pojawiają. Witaj Duchu. Co za spotkanie przy śledziku. Pozdrawiam:)
PolubieniePolubienie