Upokorzenia…

Daleki jestem od krytykowania zachowania ludzi w tamtym okresie,ale świadomość upokorzenia jakiego doznawałem, szczególnie z perspektywy czasu, kiedy to ktoś z tego lepszego świata przy okazji odwiedzin darował mi kilka listków gumy do żucia i czekoladę jednocześnie narzekając jak kosztowny jest taki przyjazd wlaśnie z powodu prezentów,a nieco wcześniej moja rodzina robiła prawdziwe narady „wojenne” czym gościa obdarowac, żeby nie go obrazić np. zbyt niską wartością prezentu no i jak to zdobyć.
Dzis już wiem ile warta niemiecka czekolada i paczka amerykańskiej gumy do żucia w jakimś dyskoncie, a co za tym idzie jak „wysoko” cenili nas inni mający szczęscie mieszkać w zachodnim świecie
do tego jednak był niezbędny wolny rynek z wszystkimi jego plusami i minusami

Wackon 3 maja 2007

….nie było takich przysmaków /czekolada/ przynajmniej dla zwykłych zjadaczy chleba,
a narodowi osładzało się życie dziwnym produktem pod nazwą „wyrób czekoladopodobny”
dewiz na jakąś większą ilość kakao nie było
na marginesie, ciekawe dlaczego , coraz więcej polskich emigrantów z czasów  PRL-u 
zaczyna narzekać na swoje nowe ojczyzny?

Wackon 5 maja 2007

Zwróćcie uwagę na jedną rzecz – czasy „wyrobów czekoladobodobnych” nastąpiły dopiero od momentu Olimpiady w Moskwie. Wcześniej nie było tak tragicznie. Pamiętam, że rodzice kupowali mi np: mieszankę wedlowską w pobliskich delikatesach. Wybór słodyczy był dość duży. Potem to się wszystko straciło, gdzieś tak w okolicach 1975-76 r.

Cezar51 10 maja 2007

Dziś upokorzenia są także, np nieskrywana często pogarda nowobogackich dla tych co jeżdżą lanosami, ale skala to inna. Pamiętam i widziałem takie obrazki jak zatrzymujący sie przy drodze obcy autokar, ktoś rozdaje dzieciom po cukierku, reszta to fotografuje  i powstaje wizja Polski zczasów Popiela. Inny rodzaj upokorzenia, który bardzo mnie bolał, to brak dostępu do dobrej książki. W domu była spora biblioteka, ale ja potrzebowałem literackich aktualności. Polowania, jakie wtedy urządzałem po różnych księgarniach, w moim miescie i myszkując po miasteczkach które odwiedzałem jadąc na wakacje, były fascynujące, ale z elementem beznadziejnosci, bo w końcu co szkodziło wydrukować tego Bułhakowa czy Hellera, Głowackiego czy Iredyńskiego, a nie mogłem tego znaleźć. Trudno wyobrazić sobie święto, jakim był doroczny kiermasz książki – wtedy okazja do nabycia poszukiwanej książki była największa. Podobnie było z dostępnością dobrej muzyki, zarówno klasycznej, jak młodzieżowej. Tu muszę wyrazić wielkie uznanie wydawcom muzyki jazzowej. Wspaniała seria płyt z cyklu „Polish jazz” to chluba naszej kultury. Nazwiska, jakie na tych płytach widnieja to prawdziwa czołówka jazzu nie tylko polskiego, ale swiatowego. Patrzymy na naszą kulturę często tak, jakby z definicji była ona gorsza od niemieckiej, angielskiej, francuskiej czy amerykańskiej. Jest inaczej. Bariera jezykowa, małe zainteresowanie krajami na wschód od Odry sprawiają, ze jestesmy na świecie mało znani. Obiektywnie jednak patrząc, ja uważam nasze filmy, muzykę, literaturę, sztuki plastyczne, za reprezentujące najwyższy poziom (oczywiście nie en bloc, myślę o tych najlepszych dokonaniach). Tamte płyty jazzowe, kupowane za kieszonkowe od rodziców i za to co zarobiłem korepetycjami, to był dla mnie świat wielkich doznań i radości z obcowania z muzyką na najwyzszym poziomie.

Straszydziadunio 4 maja 2007

Jest w Krakowie ulica Wielopole. Tam w latach PRL-u była cudowna perfumeria. Te dzisiejsze to pikuś przy niej. Na półkach było mydło CADUM i FRESH /18 zł za sztukę/. Miałam stypendium fundowane 700 zł /no nie podniecajcie się aż tak bardzo, mówię o starych złotówkach/ więc byłam stałą bywalczynią sklepu. Potem na półkach był tylko BIAŁY JELEŃ. A jeszcze później dostaliśmy kartki z jedną kosteczką mydła na miesiąc. Zapasów to ja miałam przynajmniej na dekadę, ale świadomość, że mogę kupić tylko jedną kosteczkę raniła moją duszę. I teraz obnażę przed Wami całą moją małość. Wyjechałam na obóz „wędrowny” do Budapesztu. I wiecie co ja zrobiłam?. Wpadłam do pierwszej perfumerii i załadowałam do koszyka 20 kostek mydła OMO. Sprzedawczyni osunęła się lekko zemdlona na kasę. Słabość do dobrych mydeł została mi do dzisiaj. Mój Jędruś niedawno wyjeżdżał do Paryża. Na pytanie co kupić, natychmiast rzuciłam 20 kostek mydła LUX. Spojrzał na mnie wzrokiem pt.”Kobieto czy ty się dobrze czujesz?”. Mydeł nie przywiózł, bo stwierdził, że przy dzisiejszym dobrobycie to taki zakup byłby kompromitacją. 

Elżbietka53 13 czerwca 2007

Wiecie co zawdzięczam mojemu Mistrzowi? Kazał, dosłownie kazał zapisywać najważniejsze wydarzenia z mojego życia. To był 1979rok. Następne trzy lata mam opisane w ogromnym pamiętniku. Wczoraj do niego wróciłam. I co widzę? Przyklejone ślady PRL-u. Kartka P-2!! Pamiętacie co to było? Z kartki wycięte 4 okienka. Zostały okienka, które przypomniały o tym, jak żyliśmy w tamtych czasach. Jest kwiecień 1983r. Nie wykupiłam 12 paczek papierosów, 1 butelki alkoholu, 1000g mąki i 1000g przetworów zbożowych. Pamiętacie, że tak było? Obok przykleiłam na wieczną pamiątkę TALON !! To był talon na zakup 1 pary obuwia całorocznego lub zimowego . Talon już nieaktualny. Ważny był do dnia 31 marca 1983r. Mam wklejone w swoim pamiętniku wezwanie I Sekretarza Komitetu Krakowskiego PZPR na pochód 1 majowy. Pozwólcie, że zacytuję z tego apelu. …Polacy mają prawo liczyć na zwartość i niezawodność Partii, która los Ojczyzny
wzięła w swoje ręce i która doprowadzi ją do spełnienia najambitniejszych narodowych zamierzeń… Mam wycinki z gazet, a w nich informację, że 3 maja 1982r. na Wawelu zebrali się chuligani. Agencja PAP nie chciała jednak widzieć staruszek ociekających wodą i krzyczących „gestapo”. Takie to były czasy. 

Elżbietka53 27 maja 2007

 

Dodaj komentarz