Tak właśnie sobie w duchu pomyślałam dopychając kolanem drzwi od klatki schodowej. Na szczęście zatrzaskowy zamek okazał się zepsuty i użycie rąk, w tym momencie zajętych dźwiganiem zakupowych toreb, nie było konieczne. Gazetę wystającą z pocztowej skrzynki chwytam zgrabnie zębami i już wstępuję na schody. Ręce obciągnięte równo w dół, kark pokornie zgięty, kolana drżące… Stopień za stopniem… Ufff… Uf… Zgrzyt otwieranych drzwi i nareszcie przysiad dla zrzucenia ciężaru. Skojarzenie z jucznym zwierzęciem uzasadnione? A jakże! I już ciśnie się na usta okrzyk w stylu retro:
Wielbłądy wszystkich rodzin łączcie się! Nie dajcie się zbić z tropu podstępnym pytaniem: „Po co to wszystko”? Wszyscy wiemy, że prawdziwy sens Świąt tkwi poza półkami supermarketów i domowym piekarnikiem, ale… Śledzika nie zrobić? Maku nie zmielić? Pierniczka nie upiec? No, jak? Tylko domowe wielbłądy wiedzą ile produktów zawiera każda świąteczna potrawa. Tu masełko, tam oliwa ówdzie szczypta czosnku i pietruszki albo łyżka imbiru świeżego… Niewiele tego trzeba, wprost ciut, ciut. Każdy produkt jednak nabyć trzeba, przynieść i wnieść, rozpakować i ułożyć zgrabnie wykorzystując każdy niewielkiej lodówki kąt. Logistyka to sztuka! Doceńmy ją!
Zatem, proklamuję przedświąteczny Dzień Wielbłąda! Każdy niech wybierze stosowny dlań ów dzień w grudniowym kalendarzu. Co tam dzień! Cały miesiąc grudzień niech się nam wielbłądzi! Niech nam żyje, niech się święci bo bez domowych wielbłądów nie ma prawdziwego świętowania. Phiii… W betlejemskiej stajence wielbłądy też były! Przypadek?
Ku chwale tradycji i zadowolonych konsumentów!
Acha, cha! Jeszcze jedna, mało doceniana wielbłądzia powinność na koniec dnia – spacer do śmietnika! Worki z odpadami w dłoń nie zapominając o segregacji! Plastik tu – obierki z warzyw tam. Och, znów mam za mało rąk i wielbłądzi garb wyrasta w mig!
Wielbłądy! Finał blisko już!
Klik dobry:)
Jeszcze może być hasło: wielbłąd z Mrówką dwa bratanki! Nie! Dwie siotrzenice! Nie! Ojś, coś mi się kiełbasi. 🙂
Z wielbłądzim pozdrowieniem!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bratanki! Lepiej brzmi:)) Panie Mrówkowe też mogą być bratankami… Pozdrowienia dla Garbatego!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Targałaś kiedyś do domu 3 metrową (nieopakowaną workiem!) choinkę, która nijak nie mieściła się ani do taksówki, ani nawet do tramwaju. Ja wiozłem, wprawdzie dowiozłem nieco krótszą (bo czubek mi zgilotynowały drzwi od tramwaju) i rzadszą, ale to dało się nasztukować, bo wiadomo w blokach do sufitu jest 2,3 do 2,5 m. Targałem też kiedyś moją partnerkę Sylwestrową, bo nie było taksówek. Tak więc nie narzekaj.
Ale do Wielbłądów Wszystkich Rodzin przyłączam się.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za „przyłącz”! Kiedyś targałam tramwajem 4 metrowy karnisz sufitowy.
Partnerka na plecach to sama przyjemność – więc nie narzekaj! Hi, hi, hi…
PolubieniePolubienie
A ja dywan. Miał tylko 2 metry, ale swoje ważył. Cóż, w PRL była taka okazja, a komórek nie było, więc swoje trzeba było jakoś donieść.
Dołączam do wielbłądziego stada.
Serdeczności zasyłam
PolubieniePolubienie
Miło mieć Cię w stadzie:-) Niech żyją wielbłądy!
PolubieniePolubienie