Odkurzane pamiątki i symbole – część pierwsza

       W poszukiwaniu utraconego przez wirusową rzeczywistość świątecznego nastroju, postanowiłam zastosować terapię zajęciową. Przedświąteczne, blogowe porządki będą chyba na miejscu? Przyda się wirtualne odkurzanie  zgromadzonych  na tym blogu pamiątek i symboli minionych dni.

       Na początek wspinam się do wysoko zawieszonej, kuchennej półki, na której pyszni się samowar. Stoi tam dumnie jak domowy pomnik handlowych relacji z najbardziej bratnim krajem – Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Okaz pochodzi prawdopodobnie z podróży Pociągiem Przyjaźni kursującym dla zacieśniania więzi między narodami. Nie, nie! To nie ja podróżowałam w handlowej przyjaźni!  Z powodu braku kupieckiego drygu skorzystałam jedynie z możliwości odkupienia przedmiotu od bardziej przedsiębiorczych osób. Samowary były modne. Służyły niekoniecznie do serwowania herbaty, ale do dekoracji jak najbardziej. Ten, prezentowany tu okaz jest w stanie dziewiczym! Nigdy nie zagotował herbaty choć wyposażony jest w calutki niezbędny osprzęt: kabel z płaską wtyczką, czajniczek i wszelkie zaworki. Tak sobie myślę, że moda na samowary korespondowała z popularnością muzycznych przebojów ówczesnych idoli:

– Czesław Niemen i jego „Włóczęga”

– Niebiesko-Czarni – „Kałakolczyk” *

– Halina Kunicka – „To były piękne dni” *

– chętnie wykonywane i słuchane ballady Bułata Okudżawy

Mieliśmy kochać Związek Radziecki?  Więc polubiliśmy elementy jego kultury   i to akurat wyszło nam na dobre.

 Ostatecznie do klimatu samowarowego można by zaliczyć także „Kulig” Skaldów 🙂 Po szalonej szarży na śniegu wszak dobrze znaleźć się w cieple syczącego parą samowara?

A może filiżanka kawy?

Obok samowara stoi przecież starodawny, skromniutki ekspresik do kawy. To pamiątka z wakacji nad Balatonem. Ach, produkt nieomal luksusowy zważywszy, że w Polsce powszechnym sposobem parzenia kawy było proste zalewanie zmielonych ziarenek wrzątkiem. Wystarczyło potem zamieszać płyn łyżeczką i cieszyć się powstającą na powierzchni kawową pianką 🙂 Węgierski ekspresik wytwarzał aromatyczny napar pozostawiając fusy w swoim wnętrzu, a więc była to miła odmiana i powód do dumy jego właściciela. Pewną niedogodnością tego urządzenia była konieczność posiadania kabelka z płaską wtyczką typową dla starych modeli żelazek. Taki kabel należało mieć bo zakup nowego bywał dość trudny. Kłopotów z kabelkiem doświadczyłam osobiście co opisane zostało w notce Jesienna kawa z refleksją . W tekście tym prezentowany jest kolejny, godny odkurzenia przedmiot – młynek do kawy.

Skoro już serwuję kawę to przypomnę kolejny, bardzo niegdyś pożądany element stołowej zastawy czyli termos o kształcie dzbanka. Bardzo dobrze i praktycznie prezentował się na stole podczas podwieczorku. Dziś zajmuje znaczne miejsce na półce z pamiątkami i jest okresowo czyszczony do błysku. To się mu po prostu należy!

Ufff… Zmęczyło mnie to wirtualne odkurzanie więc do pamiątek zgromadzonych w pokojowej meblościance przejdę w następnej notce.

*Those Were the Days – piosenka przypisywana Gene’owi Raskinowi, który napisał angielski tekst do rosyjskiej pieśni Доро длинною („Dorogoj dlinnoju”), skomponowanej przez Borisa Fomina (1900–1948) do słów poety Konstantina Podrevskiego.

*Autor: Czesław Niemen Wykonanie oryginalne: Wojciech Korda & Ada Rusowicz

Inne wykonania: Albumy, na których znalazł się utwór: Biały Kruk czarnego Krążka, Gwiazdy mocnego uderzenia-Czesław Niemen, Niedziela będzie dla nas (Niebiesko-Czarni)

2 myśli na temat “Odkurzane pamiątki i symbole – część pierwsza

Dodaj komentarz